Nie wiele wiem o tej kamienicy, która swój żywot zakończyła w latach 80-tych XXw. A zakończyła w sposób nietypowy. Eksplozją. Pamiętam tylko relacje obiegowe dotyczące okoliczności. Że mieszkał tam właściciel firmy sprzedającej, lub produkującej m.i. 'korki' do strzelania. (Były kiedyś takie pistolety 'korkowce') Że coś źle zrobił, (chyba chodziło o przechowywanie ich) i nastąpiło wielkie buum! Nie pamiętam, czy ktoś tam w tym wypadku ucierpiał. Zrobiłem wtedy dwa slajdy. To jeden z nich. Widać 'wybrzuszony' mur pierwszego piętra.
Tak, na rogu była produkowana i sprzedawana oranżada, napełniane też były syfony; właściciele tej firmy nazywali się Petrykowscy. Mieszkałem dwa domy dalej (na Czarnieckiego 3) i słyszałem ten wybuch, bo jako dzieciak bawiłem się wtedy w ogródku. Nie pamiętam dokładnie, ale zginęły chyba wtedy 3 osoby; dwie w czasie wybuchu, a jedna po nim. Tą trzecią osobą był mieszkający tam elektryk, który po wybuchu wszedł do zalanej wodą piwnicy i zginął porażony prądem.
Marcin B pisze:(...) Chętnie zobaczyłbym też ten drugi slajd.
^^^ Było tak: Gdy przymierzyłem się do zrobienia zdjęcia i 'pstryknąłem', przed aparatem przeszła mi jakaś osoba i miałem wrażenie, ze weszła mi w kadr. Wtedy, w 'zwykłych' aparatach nie było możliwości natychmiastowego sprawdzenia, jak wyszło zdjęcie. Wszystko 'zapisywało się' na rolce filmu, który później trzeba było dać do wywołania itd. Więc dla pewności odczekałem chwilkę i w momencie, gdy nikogo nie było, pstryknąłem jeszcze raz. To drugie ujęcie jest niemal identyczne, tylko bez przechodniów. Nie wiem, czy ono by coś wniosło... Sprawdzę.
BYDZIAK 1958 pisze:W wątku o pocztówkach znalazłem kilka zdjęć tego budynku, wstawionych tam przez setha
Seth we własnej osobie zrobił owe fotografie. Szkoda tylko, że nie fotografowałem samej rozbiórki. Mieszkałem niedaleko, a wybuch ten wszystkimi wstrząsnął.
Już to widzę jak 2500(100 pudełek) korków niszczy kamienicę Jako mieszankę pirotechniczną w korkach stosowano m.in. chloran potasu plus inne składniki co dawało mieszaninę bardzo niestabilną i wrażliwą na wstrząsy oraz uderzenia. Według mnie wybuch spowodowała przygotowywana mieszanka. Być może za dużo na raz było mieszane.
Dziwna sprawa z tymi ofiarami. Nigdy tego nie sprawdzałem, więc możliwe że jest to tylko plotka. Podobno jedna z ofiar zmarła tuż po wybuchu na zawał serca. Miała to być kobieta z domu naprzeciwko. Urwana kończyna pana Henryka zapadła w pamięć brata mojej matki. Ogólnie tragedia była duża. Zginęli ludzie. W związku z tym, że w tej kamienicy ( na narożniku) był zakład produkcji oranżady, wszyscy myśleli że wyleciały butle z CO 2. Zakład produkcji oranżady przeniesiono później do oficyny przy ulicy Chłopickiego. Działał tam dalej przynajmniej do początku lat 90-tych.