Nasza rozmowa pokazuje, że rzeczywistość wyprzedziła przepisy. Przykładowy fotograf, autor zdjęcia, sprzedał je i swoje zarobił. A 'kupiec' powielił je w np. książce wraz z innymi i w jego interesie jest sprzedać jak najwięcej książek. Jeśli 'nikt' się o niej nie dowie, to kupią ją nieliczni, którzy na nią natrafią, oczywiście jeśli będzie np w księgarni, a nie w magazynie. Więc praktycznie pokazywanie niektórych zdjęć na np. forach siłą rzeczy jest dla książki reklamą. Choć jak pisali niektórzy wcześniej, prawnie może to wyglądać inaczej.
Mam już ją. Na razie tylko przejrzałem, ale niebawem ze smakiem zacznę ją zjadać.

Ale mimo że jest moja, to przy okazji pokażę ją i 'szwagrowi i jego znajomemu którego ja nie znam'.
Pewnie nikomu się tym nie narażę. Ale jeśli 'szwagier i jego znajomi' to samo zdjęcie zobaczą tutaj, to...
Tak jak napisałem na samym początku, oznacza to nienadążające za rzeczywistością przepisy.
To szybkie początkowe 'przekartkowanie' książki uświadomiły mi, że jest jeszcze wiele starych zdjęć do odkrycia. Te w książce są zarówno znane jak i nie znane. Ale ma się wrażenie że w niej są już wszystkie.
Unikatowe zdjęcie ze szóstej strony, (w tym temacie forum), z doczepionym do składu wagonem z kajakami, nie było chyba znane autorowi książki, w czasie jej powstawania, bo na pewno i ono by się w niej znalazło.
A teraz zacznę się delektować jej początkiem...
